Arystokratyczna Oszczędność Słów vs. Lokajska Wyobraźnia

Pewien bardzo oszczędny w słowach arystokrata zatrudnił nowego lokaja. Obejmując obowiązki sługa otrzymał od pana szczegółowe instrukcje: – Kiedy wołam „Kąpiel!”, potrzebna mi woda, mydło, ręczniki, płaszcz kąpielowy, szlafrok, świeża bielizna, ubranie, herbata i gazeta. Kiedy wołam „śniadanie!”, mam dostać kawę, mleko, cukier, jajka, szynkę, masło i gazetę, a krzesło trzeba przysunąć do kominka. Lokaj skinął głową na znak, że zrozumiał. Jeszcze tego samego wieczora arystokracie robi się niedobrze i woła: – Lekarza! Po stosunkowo niedługim czasie zdyszany lokaj wraca do swego pana i z dumą w głosie oświadcza: – Myślę, że będzie pan ze mnie zadowolony, milordzie. W przedsionku czeka już wybitny internista, chirurg, dentysta, ksiądz, notariusz i adwokat z dwoma świadkami. Na podjeździe stoi karawan, a w grobowcu rodzinnym czterech robotników wybiera ziemię pod trumnę!

Zobacz inne dowcipy z tej kategorii

Janek: Mistrz Pierwszego Wrażenia

Hrabia do Jana: – Janie jutro mam urodziny i będzie wielki bal na który zjedzie się moja cała rodzina, twoim zadaniem będzie wszystkich witać w progu. Zademonstruje ci to: gdy przyjedzie ciotka z wujkiem powiesz: „Witajcie Wujostwo!” Jan pokiwał głową. Podczas przyjęcia do drzwi podchodzi babka z dziadkiem. Jan do nich: – Witajcie dziadostwo!

Jan Mistrz Niedopowiedzeń: Kronika nieistotnych wydarzeń

Hrabia po dłuższym pobycie za granica wraca do swoich posiadłości. Na dworcu czeka na niego zaprzęg koni i wierny sługa Jan. – No i cóż tam zdarzyło się nowego we dworze podczas mojej nieobecności, Janie? – Nic nowego Jaśnie Panie… no może tylko to, że Azorek zdechł. – Azorek?! Mój ulubiony pies? Jak to się stało? – Ano nażarł się końskiej padliny, to i zdechł. – A skąd we dworze końska padlina? – Konie się poparzyły, to zdechły. – Jak to konie się poparzyły?? Od czego? – Od ognia, Panie, jak się stajnia paliła. – A kto podpalił stajnie? – Nikt, od płonącego dworu się zajęła. – Na miłość boska, to i dwór spłonął? Jakim sposobem? – Ano po prostu. Świeczka przy trumnie teścia Pana hrabiego się przewróciła i firany się zajęły. – Och! A czemu mój teść umarł? – Bo Jaśnie Pani uciekła z tym oficerem, co się z nim od trzech lat spotykała. – Spotykała się od trzech lat?! To przecież nic nowego! – Właśnie mówiłem, Jaśnie Panie, że nie zdarzyło się nic nowego.

Co Hrabia odkrył po imprezie?

– Janie, czy w najnowszym automobilu Pani Hhabiny drzwi otwiehają się thadycyjnie, czy eksthawagancko do góhy? – Tradycyjnie, Jaśnie Panie Hrabio. – Jesteś pewien, Janie? – Tak, Jaśnie Panie Hrabio. – Hmm… Dziwne… Bahdzo dziwne… Ale skoho tak, to w takim hazie, Janie, phoszę powiedzieć Pani Hhabinie, że nie życzę sobie więcej być przywożony z imhezy w bagażniku.

Hrabia podsumowuje życie... z humorem

Na łożu śmierci leży wiekowy Hrabia. To jego ostatnie chwile, zatem cała rodzina zebrała się przy nim – żona, dzieci, wnuki oraz kilkoro prawnucząt. Gdy zbliżył się koniec, starszy pan szepcze: – Zanim się ożeniłem, miałem wszystko. Szybkie samochody, piękne dziewczyny, wielu znajomych i mnóstwo pieniędzy. Jednak kiedyś mój przyjaciel poradził mi: „Ożeń się i załóż rodzinę. Inaczej nikt na łożu śmierci nie poda ci szklanki wody”. Poszedłem za jego radą i przestałem włóczyć się po knajpach. Zamieniłem dziewczyny na żonę, a piwo na odżywki dla niemowląt. Sprzedałem samochód i zainwestowałem w naukę moich dzieci. Aż w końcu teraz nadszedł ten moment, o którym mówił mój przyjaciel. I wiecie, co jest najgorsze? – Cóż takiego? – Wcale nie chce mi się pić!

Służba z Przymrużeniem Oka: Jan Kontra Płomienie

Hrabia wychodzi z biblioteki i mówi do Jana: – Janie, przynieś proszę szklankę wody… Jan przynosi, Hrabia zamyka się w bibliotece. Wychodzi po chwili i mówi: – Janie, przynieś proszę szklankę wody… Jan przynosi, Hrabia zamyka się w bibliotece. Wychodzi po chwili i mówi: – Janie, przynieś proszę szklankę wody… – Hrabio, może od razu cały dzbanek przyniosę? – Janie, nie czas na żarty, gdy biblioteka płonie…

Może też Ci się spodobać